Kolejny rejs Zamoyszczaków okazał się być rekordowym pod względem odwiedzonych portów. Zaokrętowaliśmy się w Civitavecchia. Początkowo mieliśmy płynąć na Elbę, lecz zanim ukończyliśmy szkolenie warunki nautyczne zmieniły się na tyle, że pożeglowaliśmy w stronę Santa Margherita Ligure. Tam nie mogliśmy stanąć w porcie, ponieważ zimowe sztormy zdewastowały nabrzeże i częściowo port. Chroniąc się przed podmuchami silnego wiatru stanęliśmy na dwóch kotwicach i poszliśmy spać. Następnego dnia na brzeg dostaliśmy się przewiezieni przez załogę pontonami. Stamtąd udaliśmy się pieszo w kierunku Portofino. Jest to miejscowość wypoczynkowa uznawana za jedną z najbardziej ekskluzywnych we Włoszech. Do przejścia mieliśmy około siedmiu kilometrów, lecz wędrówka upłynęła nam szybko wśród malowniczej przyrody, pięknie meandrującej nadmorskiej drogi i maleńkich zatoczek. W drodze powrotnej oczekiwanie na transport umilaliśmy sobie smakując przepyszne lody. Podczas gdy my przebywaliśmy na lądzie, kapitan spędzał czas analizując prognozy pogody i wybierając kolejny port. Gdy załoga zmęczona wędrówką wygrzewała się w promieniach słońca na pokładzie statku bosman powiedział, żebyśmy byli czujni ponieważ mogą tu być „zające morskie”. Wiele radości sprawiło nam obserwowanie tych przemiłych ssaków i zanim się obejrzeliśmy, rzucaliśmy już kotwicę w Cannes. Obowiązkowo wszyscy musieli zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia na czerwonym dywanie bulwaru La Croisette i przejść się najbardziej znaną promenadą wśród ekskluzywnych hoteli dochodząc do tego najsławniejszego Carlton InterContinental, odwiedzanego przez gwiazdy filmowe. Niektórzy dotarli aż do świetlnego napisu Cannes na wzgórzu, z którego rozpościerał się widok na skrzące się kolorowymi światłami miasto. Kolejny port to Nicea – tu mogliśmy wreszcie przycumować do nabrzeża i przygotować się do podróży w kierunku Monako. Tam obejrzeliśmy maleńką starówkę, a nasi załoganci z Zamoyskiej Grupy Teatralnej przedstawili nam „Świteziankę” w mini amfiteatrze znajdującym się na zboczu zamkowym. Następnie udaliśmy się w kierunku najbardziej znanego na świecie kasyna, przechodząc przez część trasy Toru Grand Prix Monaco Formuły 1. Następnego dnia po śniadaniu weszliśmy na wzgórze Caucade, skąd rozpościerał się niezapomniany widok na zatokę i Niceę. Ostatnim miejscem, do którego dopłynęliśmy, było San Remo, na którego zwiedzanie mieliśmy wyjątkowo pół dnia. Tak więc rekord został pobity. Dzięki świetnej współpracy załogi w siedem dni odwiedziliśmy siedem miast przepływając 356 mil morskich. (Beata Iwańska-Szurmak)