Kurs językowy w Londynie

Wyprawa do Londynu rozpoczęta. Na szczęście bez większych przygód. Londyn przywitał mnie wspaniałym słońcem i na razie nie widać żadnych znaków, aby to się zmieniło zgodnie z przesądami o nieprzewidywalnej angielskiej pogodzie. Proszę zauważyć, że rozpoczynam opowieść – jak na Anglię przystało – od informacji meteorologicznych. Podobno tak robią Anglicy. Zobaczymy… Akademik mam w centrum miasta w pierwszej strefie, ale uliczka cicha, ruch niewielki i wokół brak wielkomiejskości, choć na razie jeszcze nie zdołałam zbyt wiele zobaczyć. Za chwilę wybiorę się na spacer. Więcej informacji już po rozpoczęciu kursu.

Jak na Anglię przystało, deszcz pojawił się rzeczywiście. Wczoraj padał cały dzień, było zimno, mokro i ciemno. Mimo wszystko Londyn to piękne miasto, zachwyca zabytkami i atmosferą metropolii. Na ulicach niezliczone tłumy turystów, wielość narodowości i języków. Szkoła językowa mieści się w samym centrum miasta, tuż obok Covent Garden, Soho i Chinatown, wśród teatrów i muzeów londyńskich. To oczywiście miejsce zatłoczone, ale również niezwykle ekscytujące, tętniące życiem. W grupie językowej jestem jedyną Polką, z narodowości słowiańskich jest jeszcze Rosjanka, ponadto Włosi, Brazylijczycy, Hiszpanie, ale z Teneryfy, i Francuzi. Zajęcia są interesujące – prezentują nie tylko do zasady języka, ale i kulturę, jej charakter, niezwykłości, a może dziwactwa. Wczoraj ćwiczyliśmy angielską wymowę – jak mówić bez otwierania ust – prowadzący stwierdził ze śmiechem, że największą różnicą między nim a nami jest boląca szczęka, ponieważ nasze bez przerwy się ruszają, a jego nie. Właśnie wyszło słońce, czyżby znowu zmiana pogody?

Rozpoczął się kolejny tydzień w tym tętniącym życiem mieście. Kurs się toczy, studenci zmotywowani, więc pracują intensywnie nie tylko w szkole, ale i w domu on-line. Zmieniła mi się grupa – w tym tygodniu mam zajęcia rano – a więc i prowadząca. Trochę zabawna, trochę straszna…. Na lekcjach gry i zabawy językowe może zbyt dziecinne, ale nie narzekam. Grupa wielokulturowa jak każda w szkole, więc rozmowa zawsze staje się niezwykle interesująca, gdy zaczynamy mówić o zwyczajach narodowych. Ciekawe zajęcia odbyły się na temat edukacji. Wczoraj odkrywałam skarby Narodowej Biblioteki Brytyjskiej w Londynie. Niezwykłe było oglądanie Biblii Gutenberga, notatnika Leonarda da Vinci z jego lustrzanym pismem, rękopisów Williama Blacka czy Jane Austen. Takie zetknięcie z historią porusza. Pozdrawiam ciepło z Londynu. Następna relacja już chyba po zakończeniu kursu.

Minął właśnie ostatni dzień zajęć w szkole językowej i mojego pobytu w Londynie. Uroczystość wręczenia certyfikatów zakończona, gratulacje wygłoszone, słowa pożegnania i nadziei na ponowne spotkanie również. To było inspirujące doświadczenie nie tylko ze względu na język, ale i kontakt z wieloma niezwykle przyjaznymi ludźmi, w tym nauczycielami np. z Argentyny, Włoch czy Brazylii. Co ciekawe – nie było nikogo innego z Polski. Dzisiejsze zajęcia były odmienne od dotychczasowych, ponieważ aż cztery osoby kończyły swój pobyt w Londynie. Więcej rozmawialiśmy o naszych rodzimych krajach (bardzo ciekawa była rozmowa o współczesnych Chinach czy Rosji), próbowaliśmy argentyńskiej mate z okazji urodzin Silvii, jedliśmy angielskie ciasteczka na pożegnanie. Być może kontakty zostaną zachowane; w razie niepamięci – pozostaną zdjęcia. Jutro już powrót. Do zobaczenia w kraju. (Anna Napiorkowska)