Co nowego w Zamoyskiej Grupie Teatralnej?

Pierwsza nagroda Mazowieckiego Festiwalu „Asteriada” dla ZGT!

Rok zaczęliśmy z niesamowitą informacją. Spektakl „Wzbity kurz” zajął I miejsce na XIX Mazowieckim Festiwalu Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Artystycznej ‘Asteriada’! Chociaż festiwal odbył się w marcu 2020 roku, w wyniku pandemii dopiero na początku 2021 został zakończony. „Wbity kurz” autorstwa Zamoyskiej Grupy Teatralnej wkrótce będzie można obejrzeć na platformie YouTube.

Kilka słów o „Wzbitym kurzu”

W specjalnym wydaniu zamoyskiej gazetki, skupionej na naszym festiwalu teatralnym FAZA, znalazły się dwa teksty dotyczące spektaklu „Wzbity kurz”, które polecamy uwadze.

Kinga Rudaś – instruktorka teatralna, opiekun Zamoyskiej Grupy Teatralnej

Cześć. Jest coś, co Cię wkurza? Milion rzeczy? Mnie też.

Wyszłam wkurzona po jednym z warszawskich festiwali teatralnych, na których Zamoyska Grupa Teatralna dała świetny pokaz, ale nie została doceniona. Jury nagrodziło spektakle poruszające tematy „kontrowersyjne”, „trudne”, „odważne”, a zatem nasz spektakl stworzony na podstawie bajki nie pasował do schematu zwycięzców. Można to zrozumieć. Tylko czy sam wybór mocnego tematu spektaklu ma oznaczać jego wartość? Czy spektakl, w którym niepełnosprawność traktujemy infantylnie i stereotypowo naprawdę jest taki „odważny”? Czy wystarczy wejść na scenę i wypowiedzieć kilka kontrowersyjnych zdań, by dostać nagrodę?

Wszystkie nagrodzone spektakle były nieprzemyślane i słabe w formie. Możesz powiedzieć, że nie jestem obiektywna, bo szefuję Zamoyskiej Grupie i jestem niepocieszona przegraną. Jasne. Ale jednocześnie mam oko. Jestem wrażliwym widzem. A to co zobaczyłam, rozczarowało mnie. Natomiast wynik festiwalu – wkurzył. Zaczęłam się zastanawiać, czy to takie ważne, żeby wygrywać. Dla członków mojej grupy ważne jest, aby w ogóle móc grać przed publicznością. Przecież o to chodzi w teatrze – o kontakt aktora z widzem. Natomiast dobór repertuaru nie powinien opierać się na tematyce, która dla przeciętnego jury będzie „bardziej wartościowa”. Ważniejsze jest to, o czym moja grupa chce robić spektakle. Tak sądzę.

Machnąć ręką na wyniki festiwali.

Jednak ciągle byłam zła i rozczarowana. Czy moja grupa również tak się czuje? Czy to ich wkurzyło? Te pytania przerodziły się w pomysł. Pomysł na eksperyment teatralny. Proponując go grupie na początku roku szkolnego czułam, że mamy szansę stworzyć swój pierwszy autorski spektakl. A koncepcja była taka: każda osoba z zespołu miała napisać tekst na temat tego, co go wkurza. Forma dowolna. Zakaz podpisywania się – przynosimy teksty anonimowo.

Na kolejnym spotkaniu zespół losował teksty. Każdy więc czytał materiał kogoś innego. Chciałam w ten sposób wytworzyć poczucie bezpieczeństwa. Stało się bardzo dobrze – grupa przyniosła teksty intymne, mocne. Czegoś takiego nawet ja się nie spodziewałam. To były zajęcia, które stały się bardziej terapią grupową. Były łzy. Niezwykłe przeżycie.

Ale po emocjach przyszedł czas na obiektywne spojrzenie. Każdy musiał ten tekst, który otrzymał, ocenić i dokonać korektę. Co w tym tekście jest najlepsze? Co można wyrzucić? W ten sposób zawęziliśmy ilość materiału.

A potem zaczęliśmy montaż. Teksty były bardzo różnorodne w formie: kilka wierszy, sceny, eseje. Do tego mnogość tematów. Jak to skleić w całość? Zaproponowałam grupie swoje pomysły i oś przebiegu spektaklu. Pokazałam sceny z filmów i spektakli, którymi możemy się zainspirować. Grupa proponowała swoje rozwiązania. Zaczęliśmy improwizacje, ustawialiśmy kolejne sceny. Jeden z członków zespołu stworzył muzykę do dwóch wierszy, więc wkomponowaliśmy piosenki do naszego spektaklu. Pracowaliśmy kilka miesięcy. Od początku do końca – to nasz, autorski, osobisty spektakl. Wzbity kurz.

To teraz wyjaśniam, dlaczego tytuł mówi o prawie udanym eksperymencie. A to dlatego, że nasza praca nie uzyskała odpowiedniej ilości „energii zwrotnej”. Planowaliśmy od marca objechać wszystkie możliwe festiwale, wystawiać się gdzie tylko się da. Pokazywać publiczności nasz własny projekt, którego każdy element składa się z myśli, słów, zwierzeń́ kogoś z zespołu. Grać nasz najważniejszy spektakl. I zagraliśmy go dwa razy. A potem wszystko zamknięto.

I jak tu się nie wkurzyć?

Zamoyska Grupa Teatralna prawdopodobnie już nigdy nie zagra dla publiczności „Wzbitego kurzu”. Choćby dlatego, że część uczniów to już studenci. Duże pokłady energii nie zostaną już wykorzystane. Kurz opadł. Myślę jednak – i mam nadzieję, że moja grupa też tak kiedyś pomyśli – że to nie był zmarnowany czas. O sukcesie spektaklu nie świadczą przecież nagrody na festiwalach (wow! wygraliśmy długopisy i krówki!). Tylko raczej to, że tak duża grupa ludzi zupełnie różnych, stworzyła razem coś mądrego, pełnego ekspresji i w dobrym smaku. Opowiedziała o swoich lękach i frustracjach w sposób nietuzinkowy. Wypracowała swój własny artystyczny środek wyrazu. A potem miała odwagę wejść na scenę i pokazać swoją pracę publiczności.

Krówki zjesz i zapomnisz, a to jak rozwinie się twoja tożsamość, zostanie już na zawsze.

Dobra wiadomość jest taka: premierowy pokaz spektaklu został nagrany. Ulotność teatru została uchwycona. Mam ogromną nadzieję, że będziemy mogli podzielić się chociaż tą filmową wersją „Wzbitego kurzu” z zamoyską publicznością. A gdy świat wróci do normy – móc eksperymentować dalej.

Tomasz Majewski – aktor spektaklu „Wzbity kurz”

17 osób, 6 miesięcy pracy, i tylko 1 malutki wirus, żeby nasze marzenia o podzieleniu się Wzbitym kurzem ze światem prysły jak bańka mydlana.

Nie było łatwo – najpierw praca nad tekstami; przez śmiech i łzy (a czasem zaciśnięte zęby) dzieliliśmy się tym, co nas, po prostu, wkurza. Potem dywagacje, co wleci do scenariusza, co nie. Kiedy powstał zamysł, przeszliśmy do prób, a to były już doprawdy dantejskie sceny. Wreszcie przyszedł czas premiery – wielki sukces, okrzyki radości i oklaski mające zapowiadać przyszłe sukcesy naszego przedstawienia. Niestety, przez koronawirusa, legenda o Wzbitym kurzu została zamknięta w teatrze Stara Prochownia na warszawskiej starówce.

I pozostał niedosyt. W planach mieliśmy wiele festiwali i konkursów. Świeciły nam się oczy, kiedy rozmawialiśmy o nadchodzących występach. Najlepsza w tym wszystkim była świadomość tego, że wychodzimy do ludzi z czymś naprawdę świetnym. Włożyliśmy w ten projekt ogrom pracy i emocji. Powstał przecież z naszych autorskich tekstów. To rzutuje też na jego różnorodność. Chce się powiedzieć, że Wzbity kurz nie jest tylko przedstawieniem, a wręcz swojego rodzaju manifestem, krzykiem naszego pokolenia, wylaniem złości na papier, a potem – na formę.

Kiedy 10 marca, na próbie przed premierą w Starej Prochowni zaczęły docierać do nas informacje o zamykanych teatrach, mówiliśmy, że nasze przedstawienie będzie ostatnim w całej Polsce. Wtedy się śmialiśmy. Potem zamknięto nas w domach. I tak, w zaciszu czterech ścian, dowiadywaliśmy się o odwoływanych festiwalach.

Ta frustracja odczuwalna jest do dzisiaj. W kontakcie z jakimikolwiek denerwującymi sytuacjami dnia codziennego, na usta rzucają się kwestie Wzbitego kurzu, a po tej chwili euforii, która towarzyszy wspomnieniom o wspólnych próbach i występach, pozostaje już tylko pustka.

Póki co stoimy w miejscu i karmimy się wspomnieniami, ale mamy nadzieję, że niedługo wszyscy będą mogli zobaczyć Wzbity kurz i, czego najbardziej nie możemy się doczekać, “ wspólnie jednoczyć się we wkurzaniu”.

Nagroda publiczności dla „Wzbitego kurzu”!

W tym trudnym pandemicznym czasie organizacja festiwalu teatralnego nie jest prostym zadaniem. Podjęli się go uczniowie warszawskiego LO im. Hoffmanowej, organizując Festiwal „12 minut” w wersji online. Podczas festiwalu Zamoyska Grupa Teatralna pokazała swój „Wzbity kurz” w formie filmowej. To wielka radość, że właśnie ten spektakl najbardziej spodobał się publiczności!

A już wkrótce spektakl będzie można obejrzeć poprzez platformę YouTube.