Malta przywitała mnie, o dziwo, deszczem, ale szybko się wypogodziło. Codziennie jest słonecznie, a temperatura sięga 15-16 stopni. Znajduje się tu mnóstwo zabytków: neolitycznych świątyń, średniowiecznych fortec joannitów, renesansowych i barokowych kościołów i umocnień Zakonu Kawalerów Maltańskich oraz neoklasycznych i wiktoriańskich budowli brytyjskich. Wpływy angielskie są widoczne na każdym kroku (Malta była kolonią brytyjską przez 164 lata): ruch lewostronny, angielski jako język urzędowy i ogólne poszanowanie dla kultury brytyjskiej. Obecnie przejawia się to naśladowaniem angielskich zaleceń pandemicznych. Surowe restrykcje (noszenie masek jest obowiązkowe nie tylko we wszystkich pomieszczeniach, ale też na zewnątrz, certyfikaty covidowe są sprawdzane na każdym kroku, a temperatura mierzona przy wejściu do budynku) mają być wkrótce na wzór brytyjski całkowicie zniesione.
Szkoła ETI, w której odbywam kurs metodyczny, mieści się w dzielnicy Paceville miejscowości St. Julian’s, gdzie zlokalizowano większość szkół językowych na Malcie. Zajęcia miały się odbywać w małej grupie, ale jedna uczestniczka nie dotarła, więc mam lekcje indywidualne z rodowitą Angielką z Londynu. Po krótkim przypomnieniu podstawowych zagadnień metodycznych skupiamy się na wykorzystaniu nowych technologii w nauczaniu języka angielskiego. Uczestnicy innych szkoleń pochodzą z najróżniejszych zakątków świata, co odzwierciedla kosmopolityczny charakter wyspy i jej mieszkańców. Tutejsze krajobrazy zapierają dech w piersiach, zwłaszcza obserwowany z klifów widok spiętrzonego morza. (Mariusz Kiecana)